Brew (łac. supercilim) czyli łukowata wypukłość na kości czołowej nad oczodołem porastająca krótkimi włoskami. Podstawową jej funkcją jest ochrona oka przed dostaniem się do niego potu lub wody deszczowej.
Tyle w teorii. W praktyce jednak brwi to coś znacznie więcej niż włochaty daszek z kości. Jak wygląda historia brwi ?
W dzisiejszych czasach traktujemy ją jako „ramę”, która definiuje charakter całej twarzy.
Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że dobrze wystylizowana brew potrafi zdziałać cuda.
Optycznie odmładza, wyszczupla, otwiera oko, wyostrza spojrzenie, modeluje, ukrywa niedoskonałości oraz nadaje pogodnego wyrazu twarzy.
Zanim jednak doszliśmy do tej wiedzy, ludzkie brwi zdążyły przejść wiele spektakularnych metamorfoz.
Historia brwi rozpoczyna się w Starożytnym Egipcie, gdzie golenie brwi wraz z całym owłosieniem głowy było zabiegiem stosowanym przez kapłanów. Moda na taką depilację przetrwała aż do średniowiecza! Egipskie kobiety wierzyły w uzdrawiającą moc makijażu oraz w to, że odpowiednio pomalowana twarz zbliża je do bogów i zapewnia ich przychylność. Na dawnych malowidłach dostrzegamy, że ich brwi były bardzo wyraźne, czarne i grube. Egipcjanki osiągały taki efekt, goląc brwi na łyso na wzór kapłanów, po czym malowały je np. węglem lub sproszkowanym galenitem. Ciekawostką był rytuał żałobny – w przypadku czyjejś śmierci cała rodzina musiała golić brwi na znak żałoby i nie wolno im było ich malować.
W Starożytnej Grecji i Rzymie panowała w tym czasie moda na blisko osadzone brwi, tworzące praktycznie jedną długą brew. „Mono brwi” były uważane za atrakcyjne, uchodziły za oznakę inteligencji, elegancji oraz klasy. Kobiety, które nie posiadały naturalnie bujnych brwi, mogły skorzystać ze sztucznej kępki. Najczęściej używano sztucznych brwi zrobionych z farbowanego włosia kozy, które przyklejano żywicą. Zabieg ten był niezwykle popularny.
Kobieta chcąca uchodzić za piękną w średniowieczu powinna być smukła, krucha i delikatna, mieć jasną cerę i oczywiście blond włosy. A co z brwiami? Tu pewien obraz nakreśla nam starofrancuski poemat Wilhelma z Lorris i Jana z Meun „Poemat o Róży”, który z powodzeniem można uznać za średniowieczny bestseller.
„Piękna, urocza niesłychanie.
Hełm złoty z włosów wieńczył głowę,
Jak u prosiaczka delikatne
Było jej ciałko; brwi w łuk zgięte;
I nie schodziły się na czole
Wypukłym, były rozdzielone.
Prosty i kształtny miała nosek”
[…]
Kobiety w średniowieczu marzyły o alabastrowej skórze i bardzo wysokim, widocznym czole. Aby uzyskać taki efekt wyrywały większość włosków pozostawiając cienki, słabo widoczny łuk.
W nowożytności nadal popularne były wysokie czoła i cienkie brwi. Nowością było farbowanie ich na rudo. Modę na takie brwi zawdzięczamy Królowej Elżbiecie I, która była ówczesną ikoną mody i posiadaczką rudych włosów. Trend na słabe, mało widoczne, rude brwi był tak silny, że rodzice wcierali we włoski swoich dzieci olej orzechowy, aby osłabić ich wzrost i nadać im miedziano-rudy odcień.
Na XX wiek przypada istna „brwiowa ewolucja”. Zmiany zaczynają nabierać zastraszającego tempa. Każde dziesięciolecie serwuje nam bowiem zupełnie inne trendy.
Najmodniejsze były wówczas ekstremalnie cienkie, skrupulatnie wyskubane brwi, opadające ciężko ku dołowi. Dodatkowo podkreślano je za pomocą czarnego ołówka i nadawano połysk wazeliną. Modę na „Brwi-Niteczki” popularyzowała aktorka kina niemego, Clara Bow.
Nadal panuje moda na brwi cienkie i wyskubane, są one jednak o wiele krótsze niż te popularne dekadę wcześniej i bardziej zaokrąglone. Kształt ten miał nadawać dramatyzmu i zwiększać ekspresję twarzy. Modę na takie brwi promowały Greta Garbo i Marlene Dietrich, ta ostatnia zgoliła brwi, by namalować kredką idealne łuki.
W tej dekadzie postawiono na naturalność. Brwi były o wiele jaśniejsze i słabiej podkreślone. Zyskały także na objętości i grubości. Ikoną mody, na której wzorowały się wtedy kobiety była księżna Monako Grace Kelly i aktorka Joan Crawford, której znakiem rozpoznawczym stały się jej mocno podkreślone i gęste brwi .
Na ekranach zadebiutowały Marilyn Monroe i Elizabeth Taylor, a kobiety zapragnęły być takie jak one. Zapanowała moda na brwi o zaostrzonym łuku. Przyciemniano je kredką, aby podkreślić idealnie ujarzmione włoski. Nieco później trend na prostsze, gęste i mocno podkreślone brwi zapoczątkowała Audrey Hepburn.
Okres hippisowski. Czas, gdy w żadnej dziedzinie nie obowiązywały żelazne zasady. Tak samo było z brwiami. Królowały zatem zarówno te delikatne, skromne i wyraźnie zaokrąglone à la Twiggy, jak i mocno podkreślone, jak w przypadku Sophii Loren – absolutnego ideału kobiecego piękna w tamtych czasach. Co ciekawe, aktorka osiągała taki efekt w dość osobliwy sposób – całkowicie goliła swoje brwi (podobnie, jak Marlene Dietrich), po czym skrupulatnie i w mistrzowskim stylu rysowała je, włosek po włosku.
Era Disco. Na krótko historia brwi zatacza koło, do mody wracają cienkie, mocno wyskubane brwi. Ich propagatorką była piosenkarka Donna Summer.
Wybucha moda na tzw. „bushy look”, czyli bardzo krzaczaste brwi, sprawiające wrażenie niesfornych i niewyregulowanych. Im więcej ich było, tym lepiej. Im bujniejsze, tym lepiej. Najbardziej rozpoznawalnymi właścicielkami krzaczastych brwi były Madonna i aktorka Brooke Shields.
Przeczytaj też o tajemnicach starzenia się skóry.
Czasy kiczu. I kolejny powrót bezlitosnego wyskubywania brwi. Jakby tego było mało, brwi ozdabiano dodatkowo brokatem i cyrkoniami. To era „wiecznie zdziwionych kobiet”, ponieważ brwi miały kształt przesadnie zarysowanego półkola. Popularyzowały ten trend Christina Aguilera, Drew Barrymore czy Gwen Stefani. W Polsce pionierką była Edyta Bartosiewicz z wydepilowanym łukiem brwiowym, rozdzielonym na dwie cienkie kreski.
Jak jest dziś? Trendy działają na zasadzie sinusoidy. Oddalają się i powracają. Nie dziwi nas zatem, że po potwornie wyskubanych brwiach przyszła moda na naturalność. Dziś brwi Megan Fox czy Kim Kardashian uznaje się za ideał. Ostatnio na popularności zyskują też brwi w stylu Cary Delevingne bujne, grube z mocno zarysowanym przodem.